
Katarzyna Żechowicz-Wygryz: Czym jest Nodi Studio?
Anna Marciniszyn: To przede wszystkim lampy porcelanowe i promocja dobrego rzemiosła.
Jak wyglądała twoja droga do Nodi Studio?
Nie była aż taka oczywista. Nie zakładałam, że to się w ogóle wydarzy. Przez całe studia wzornicze [Ania studiowała Domestic Design na School of Form w Poznaniu - przyp. red] byłam pewna, że wyjadę do Kopenhagi, aby robić tam magisterkę. Zakochałam się w Kopenhadze, gdy byłam tam na praktykach ceramicznych w trakcie studiów. Plany wyjazdu legły w gruzach, gdy wybuchła pandemia. Mój licencjat się przedłużył i zostałam tutaj. No i musiałam podjąć decyzję.
Co postanowiłaś?
Pracownie na uczelni były zamknięte. Nikt nie wiedział, co się dzieje, więc nie chcąc siedzieć bezczynnie, postanowiłam, że przyjadę do Warszawy. Tutaj miałam członka rodziny, więc wiedziałam, że mogę się u kogoś zatrzymać.
Co było dalej?
Znalazłam pracownię ceramiczną, w której w zamian za pracę mogłam skończyć swój projekt licencjacki. W międzyczasie zaczęłam tworzyć już powoli rzeczy do Nodi. Założyłam Instagram marki i jakoś potoczyło się to dalej.
Czy nazwa Nodi coś oznacza?
Łączy się z moim pierwszym produktem, a był to kubek z dinozaurami. Wzięłam słowo "dino", poprzestawiałam w nim litery i tak powstała nazwa Nodi.
Czemu akurat dinozaur? To dosyć zabawny, wręcz dziecinny wzór.
Nie wiem do końca czemu akurat wtedy miałam jakąś fascynację tymi wzorami, ale wydaje mi się, że to był strasznie stresujący okres w moim życiu, czyli kończenia licencjatu, podejmowania decyzji, świadomości że nie wyjadę do Kopenhagi, i pytań - co zrobić teraz. To była dla mnie taka odskocznia w postaci przyjemnych, wesołych wzorów na kubkach, które tworzyłam po godzinach. Kubek z dinozaurami nadal jest bestsellerem, mimo że moja działalność poszła już w inną stronę, bo teraz robię głównie lampy.
I nazwa też się przyjęła.
Miałam szczęście, że nie musiałam jej zmieniać na przestrzeni czasu, mimo że Nodi dorosło razem ze mną i zmieniło się mniej lub bardziej w coś innego. Jak zakładałam Nodi, miałam 23 lata. Patrząc na to z perspektywy czasu, wydaje mi się, że nie wiedziałam wtedy za wiele ani o sobie, ani o prowadzeniu biznesu. Więc tę nazwę i tak wymyśliłam w miarę dobrze. Nie chciałam, aby łączyła mnie na stałe z czymś konkretnym. Wiedziałam, że może się tak wydarzyć, że Nodi będzie kiedyś czymś zupełnie innym. Chciałam po prostu stworzyć ładne słowo, które będzie też proste do wymówienia w wielu językach.
Czy pamiętasz moment, w którym zorientowałaś się, że design to jest właśnie Twoja droga?
Wydaje mi się, że były dwa takie kluczowe momenty, w których poczułam, że design to jest coś, co chciałabym robić. Na pewno wyjazd na studia to był dla mnie pierwszy taki duży krok. Przyjechałam do Poznania z małego miasta na Dolnym Śląsku. To już dosyć mocno otworzyło mi perspektywy. Miałam dostęp do kultury designu, do wystaw na co dzień. Na studiach pierwszy raz poznałam porcelanę. Wcześniej pracowałam tylko z gliną w różnych domach kultury. Od razu poczułam, że porcelana to jest to. Że ten materiał mega mnie fascynuje. Że jest trudny, ale jednocześnie jest bardzo ciekawy.
Wtedy jeszcze nie myślałam, że uda mi się z tego zrobić biznes. Wiedziałam, że bardzo podoba mi się wzornictwo, ale jeszcze w siebie nie wierzyłam. No i właśnie ten drugi kluczowy moment to wyjazd do Warszawy i pierwsza praca w studiu ceramicznym. Wtedy poczułam, że okej, chcę w to iść.
Jak opisałabyś styl Nodi komuś, kto nigdy nie widział twoich projektów?
Styl Nodi to proste formy połączone z mocnymi kolorami i z mocnymi wykończeniami. Na pewno są to bardzo charakterystyczne obiekty.
Co jest ważniejsze - estetyka, czy funkcjonalność?
Prywatnie bardzo lubię podziwiać piękne obiekty, szczególnie kolekcjonerskie, które są dla mnie bardzo ciekawe. Fascynują mnie nawet takie projekty, w których artyści idą totalnie w stronę czegoś niefunkcjonalnego, ale fantazyjnego. Jednak Nodi to taki idealny balans funkcjonalności i tego, że są to po prostu ładne przedmioty. Moje lampy czy wazony są funkcjonalne, ale na pewno dodają wnętrzu charakteru i zachęcają ludzi, żeby byli bardziej odważni w wyborach, kupując rzeczy do swoich mieszkań.
Czy są zasady, które celowo łamiesz, projektując kolekcje Nodi Studio?
Wydaje mi się, że jedyną zasadą, jaka panuje w Nodi jest brak zasad. Określiłabym siebie jako porywczą i zdeterminowaną. Gdy wymyślam jakieś nowe rzeczy, czy kolejne kroki działania, to nigdy nie ma w tym żadnej reguły. Oczywiście są też rzeczy, które planuję, ale często coś zainspiruje mnie zupełnie z zaskoczenia. Zawsze też, niezależnie od możliwości, czy środków, wymyślam najróżniejsze sposoby, aby zrealizować dany pomysł. Zawsze byłam zdania, że wolę za wszelką cenę spróbować i najwyżej się nie uda, niż potem żałować, albo zastanawiać się "co by było gdyby".
Opowiedz o swojej pracowni.
Pracownia Nodi jest bardzo mała, ale jednocześnie udaje się w niej zawrzeć wszystkie niezbędne elementy. Dzieli się na trzy główne części, czyli witrynę, gdzie można zobaczyć cały przekrój produktów Nodi - przez meble, kubki, aż po lampy. Potem jest część sklepowa, która płynnie przechodzi w część pracowni, co też jest fajne dla klientów, którzy przychodzą obejrzeć lampy, wybrać kolory zamówionych produktów, albo kupić coś od ręki i widzą od razu jak to jest produkowane. To nie jest jakaś dorobiona historia, tylko rzeczywiście tutaj to wszystko jest robione na miejscu.
Jak wygląda twój typowy dzień w pracowni?
Zaczyna się kilka godzin wcześniej niż otwarcie sklepu. Zawsze lubię przyjść i mieć właśnie ten czas, żeby w ciszy popracować, napić się najpierw kawy, usiąść do komputera, przygotować sobie listę rzeczy, które są tego dnia do zrobienia. Zazwyczaj na koniec dnia ta lista ma tyle samo nowych pozycji, co wykreślonych i zrobionych.
Po takim swoim "cichym" poranku, przez resztę dnia najczęściej produkuję. Staram się mieć to rozplanowane tak, żeby nie siedzieć tutaj do bardzo późnej godziny, ale tak też się zdarza. Wydaje mi się, że muzyka pomaga mi w codziennej pracy i jest częścią mojego rytuału. Bardzo też lubię pracować w poniedziałki, kiedy sklep jest zamknięty. Wtedy po prostu lubię sobie przez cały dzień puszczać jakieś podcasty albo filmy i w międzyczasie produkować. To jest chyba mój ulubiony dzień do pracy.
Najbardziej ekscytujący moment pracy z porcelaną to?
Na pewno najbardziej ekscytującym momentem przy pracy z porcelaną jest wyjmowanie z pieca już po szkliwie jakichś nowych próbek kolorystycznych albo nowych obiektów, których jeszcze nie widziałam po wypale.
Ale też odkąd głównie zajmuję się lampami, nowością jest dla mnie to, że okres od sprzedania lampy do zobaczenia jej jak żyje już swoim życiem w jakimś projekcie jest bardzo długi. Czasem to jest nawet rok. Chyba właśnie moim ulubionym teraz momentem jest oglądanie, jak moje przedmioty funkcjonują po sprzedaży, jak są łączone z projektami architektów i jak komponują się w różnych przestrzeniach. Bardzo lubię oglądać zdjęcia realizacji, gdy do mnie docierają.
Jak powstaje twoja porcelana krok po kroku?
Żeby powstał jakikolwiek obiekt z porcelany, po zaprojektowaniu jakiegoś konceptu, trzeba stworzyć formę gipsową, która pozwoli na odlewanie właśnie tego kształtu. Później już są kolejne etapy, czyli czyszczenie odlewu, który zawsze ma jakieś zadziory i różne wady. Ja nakładam kolory właśnie na tym etapie, bo wtedy wychodzą najmocniejsze i udaje mi się uzyskać tak charakterystyczny efekt. Potem jest wypalanie łącznie dwa albo trzy razy.
Skoro porcelana jest takim trudnym do pracy surowcem, dlaczego wybrałaś właśnie ją?
Lubię sobie stawiać wyzwania i wydaje mi się, że całe Nodi to jest dla mnie takie jedno wielkie wyzwanie, które stawiam sobie cały czas na nowo. Poza tym porcelana jest ekscytująca pod tym względem, że nawet po wielu godzinach pracy z nią i wiedzy jaką już mam na jej temat, nadal ma jakaś część, która żyje własnym życiem i nie da się jej do końca okiełznać. W porównaniu z gliną, porcelana jest bardziej niezależna. Jak się wsadza ją do pieca, to nigdy do końca nie wiadomo co z tego wyjdzie. Z gliną zazwyczaj jest tak, że jak się wsadzi jakiś kształt do pieca, to on może pęknąć, ale raczej swojej formy nie zmieni. Natomiast porcelana lubi "tańczyć" w piecu. Dla mnie to jest właśnie coś, co mnie do niej przyciąga.
Powiedz o swoim najnowszym projekcie, lampie Neso.
Długo myślałam o tym, żeby stworzyć jakiś kolejny większy obiekt, który będzie jednocześnie formą rzeźby i będzie jeszcze bardziej przykuwał uwagę we wnętrzach. Pierwszym wykończeniem lampy podłogowej Neso było kobaltowe graffiti. Ono powstało na wystawę i bardzo lubię w tym połączeniu to, że jest zestawieniem klasycznego rzemiosła i klasycznego materiału, jakim jest porcelana, z bardziej szalonym, chaotycznym i nowoczesnym wykończeniem. Wydaje mi się, że właśnie to tworzy ciekawy końcowy efekt i zostaje w pamięci.
Czy wykonanie takiego dużego obiektu jest trudniejsze?
Trudność wykonania tej lampy jest w sumie taka sama jak w małym kubku. Niezależnie od wielkości obiektu, porcelana potrafi robić nieprzewidywalne rzeczy. Zawsze jest jakaś mała część, która wciąż mnie zaskakuje i na którą muszę brać poprawkę przy produkcji.
Po co ludziom ładne przedmioty?
Nie wiem, czy jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie za innych ludzi. Na pewno ja należę do osób, które kochają mieć wokół siebie ładne przedmioty. Wydaje mi się, że lepiej się czuję, lepiej mi się pracuje, lepiej mi się przebywa w swoim mieszkaniu i w swojej przestrzeni, jeśli jestem otoczona kolorami, ładnymi, jakościowymi przedmiotami. To też jest inspirujące.
A jakie emocje mają wywoływać obiekty Nodi Studio?
Na pewno zależy mi, żeby Nodi zapadało w pamięć osobie, która zobaczy gdzieś we wnętrzu obiekt z mojej pracowni. Też lubię przesuwać granice odwagi klientów, którzy może nie do końca wiedzieli, że spodoba im się coś tak odważnego, kolorowego albo w szalonym wykończeniu. A jednak po zobaczeniu tych rzeczy okazuje się, że to do nich totalnie pasuje i lubię też widzieć klientów, którzy otwierają się na odważniejsze wybory.
Jaką przewagę ma ceramika, która wychodzi z Twojej pracowni nad przedmiotami produkowanymi masowo przez sieciówki?
Dla mnie ważne jest to, żeby wybierać design, który wiemy skąd pochodzi. Zależy mi też, żeby coraz bardziej edukować ludzi w tym kierunku.
Czy Polacy doceniają ręcznie robioną ceramikę, czy zainteresowanie nią dopiero raczkuje?
W Polsce, analizując okres, gdy zaczynałam studia, do tego momentu, na pewno ludzie stali się dużo bardziej świadomi w kwestii designu.
Aktualnie panuje moda na kolorowe obiekty. Sieciówki, które są globalne i produkują masowo, podłapują pomysły i często wiąże się to z plagiatami projektantów. Dlatego trzeba pokazywać użytkownikom, że dobrze jest kupować od mniejszych twórców i dobrze jest sprawdzać, gdzie i jak zostały te rzeczy wyprodukowane. Produkty z pracowni rzemieślniczej na pewno wiążą się też z lepszą jakością i mamy pewność, że zostały etycznie wyprodukowane.
I jest też historia, bo każdy produkt, w tym przypadku Nodi, jest powiązany z twoją osobą.
Tak, na pewno taki przedmiot ma jakąś swoją duszę i historię. Przy tworzeniu lamp zależało mi też na tym, aby klient mógł sobie dobrać kolory i kształty według swojego uznania, z dostępnych opcji. Dlatego moje lampy są modułowe, a klient w ten sposób bierze niejako udział w procesie projektowania. To na pewno też go wiąże z produktem i dzięki temu staje się on dla niego bardziej wyjątkowy.
Czyli mówimy o unikatach.
Tak, mimo tego, że formy są powtarzalne, to jest to produkcja ręczna, więc każdy egzemplarz będzie się o przynajmniej ten 1 procent różnił od kolejnego. Klient ma pewność, że jego egzemplarz jest naprawdę wyjątkowy.
Z jakimi największymi wyzwaniami musisz się mierzyć jako twórca rzemieślnik?
Na pewno bardzo trudne jest łączenie swojej pasji z prowadzeniem biznesu i to jeszcze w pojedynkę. Ludzie chyba myślą (i ja też tak myślałam przed założeniem firmy), że jeżeli przekuje się swoją pasję w biznes, to nie przepracuje się ani jednego dnia. A jest zupełnie na odwrót, bo wtedy pracuje się całe życie. Na pewno najtrudniejsze jest, żeby nie popaść w kompletny pracoholizm przez to, że ma się pasję do tego, co się robi. Nie da się oderwać emocji od takiej pracy nigdy. Jest to dużo większa trudność niż jakiekolwiek problemy przy samych projektach, bo tu zawsze da się wybrnąć z każdego problemu. Ja też przerabiałam tyle nieoczekiwanych wydarzeń przy robieniu projektów, że jestem już gotowa na wszystko.
Nie żałujesz, że obrałaś właśnie taką drogę?
Nie, totalnie nie żałuję. Jestem mega dumna z siebie, że w ogóle porwałam się na coś takiego i że mimo bardzo wielu przeszkód i mimo tego, że to było bardzo trudne, szczególnie na początku, to, że jednak nie przestawałam nigdy. Dotarłam do tego momentu teraz, kiedy rzeczywiście czuję, że to jest już takie naprawdę moje, że dorosłam. Nodi dorosło razem ze mną i tworzę większe obiekty, wchodzę we wnętrza i to jest spełnianie moich marzeń.
Czy masz jeszcze jakieś inne, wielkie marzenia związane z Nodi Studio?
Moim marzeniem i następnym krokiem w Nodi będzie otwarcie większej pracowni. Mam nadzieję, że stanie się to w przyszłym roku. Pozwoli mi to na wprowadzenie kolejnych obiektów, na zwiększenie produkcji, na większą wolność kreatywności i na pokazywanie większych możliwości Nodi. Ta pracownia już została wykorzystana do absolutnego maksimum.